Na Spitsbergen z VERONIQUE

Polub nas na Facebooku

Pierwsza część relacji z wyprawy na Spitsbergen organizowanej przez Travel Risk Management, której potronowała VERONIQUE.

Miłej lektury!

Od pięciu dni Tomek i Ania podróżowali na daleką północ. Pierwszy cel – Koło Podbiegunowe – był  coraz bliżej. Aktualna pozycja: Mo i Rana. Ale po kolei …

DSC_0132

29 czerwca wyruszyli z Polski w kierunku Berlina. Samochód Toyota Avensis został wypełniony prowiantem i ubraniami na rejs pod dach. Zapakowanie samochodu powinno być bardzo przemyślane i warto poświęcić na to odpowiednią ilość czasu. Na koniec nie wolno zapomnieć o sprawdzaniu czy zostały zabrane wszystkie niezbędne dokumenty. Do Berlina zajechali późnym wieczorem. Nie było mowy o zwiedzaniu. Kolejny dzień trzeba było zaplanować.

Przyjęli zasadę, że nie ma czasu na zwiedzanie miast, ale liczy się dotarcie do celu zgodnie z planem.

W berlińskim Friedrichshain trudno czuć się bezpiecznie, gdy nie zna się prawdziwego klimatu klubów pełnych młodzieży bawiącej się w sobotni wieczór. Nikt nie patrzy na przejeżdżające auta. Wszyscy chodzą ulicami z butelkami piwa w ręku. Całości dopełniają wszechobecne graffiti. W tej okolicy, gdzie mieszka wielu artystów, jest to normalne. Aktywna działalność w różnych obszarach artystycznych jest interesująca i przyciąga ludzi z zewnątrz. Paradoksalnie po jakimś czasie to zainteresowanie zmienia atmosferę, ponieważ przyciąga inwestorów i nocne kluby są zamykane, a na ich miejscu powstają apartamentowce.

O świcie z Berlina udali się w kierunku Kilonii, gdzie przywitała ich deszczowa pogoda. W strugach deszczu kiloński port wypełniały żaglowce. Całości dopełniała wyjątkowa muzyka w wykonaniu lokalnego zespołu. Wszędzie czuć było zapach grillowanych potraw. W Kilonii Morze Bałtyckie styka się z Morzem Północnym. Ruszyli więc na północ przez duńskie mosty na Półwysep Skandynawski.

Z każdym mijanym krajem zawieszane były kolejne flagi.

Nocleg pod namiotem tuż nad morzem oświetlała łuna nad Kopenhagą i wyłaniający się zza chmur ogromny księżyc.

W południowo-zachodniej Szwecji w najwęższym Oresundu – naprzeciwko duńskiego Helsingoru rozciągał się szwedzki Helsingborg. Zgodnie z popularnymi przewodnikami stare miasto jest z pewnością jednym z najpiękniejszym w Szwecji.

Po przekroczeniu granicy z Norwegią nocleg tuż za Moss przyniósł spotkanie z Polakami. Niestety potwierdziło się, że za granicą lepiej trzymać się z daleko od rodaków.

Jedną z turystycznych atrakcji w okolicach Oslo jest tunel Spiralen. Tunel 1650 m we wnętrzu góry tworzy spiralę z sześcioma pełnymi zakrętami. Na szczycie pozostało jedno z dwunastu dział umieszczonych tam w 1905 roku w obawie przed atakiem Szwedów po zerwaniu unii i odzyskaniu niepodległości przez Norwegię.

Kolejnym miastem na szlaku było Lillehamer, gdzie w oddali można zobaczyć olimpijską skocznie narciarską. Trasa E6 za Lillehamer zmienia się w zwykłą drogę krajową. Za nią rozciągają się zapierające dech widoki norweskich gór. Odcinek za Dombas jest szczególnie godny polecenia, to podróż przez Park Narodowy Dovrefiell Sunndalsfhella.

Kolejny nocleg w rejonie Korgen, gdzie tęcze biorą swój początek… Jutro dalsza droga na północ.

Kierunek Spitsbergen cz.2

 

Tuż za Mo i Rana zjeżdża się z drogi arktycznej w kierunku szlaku wybrzeża. Jest to jeden z najbardziej atrakcyjnych  fragmentów. Na pokonanie całego szlaku było jednak zbyt mało czasu.

Prom Kilboghamn-Jetvik nie wyróżniałby się niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że przekracza się nim linię koła podbiegunowego. Kapitan ogłasza ten moment, ale jedynym symbolem jest globus umieszczony na brzegu, który widoczny jest z pokładu promu.

W Parku Narodowym Svartisen-Saltfjellet rozpościerał się widok na lodowiec, którego odnoga Engenbreen opuszcza się wprost do jeziora Engenbrevannet i jest najniżej położonym fragmentem lodowca na kontynencie.

Kolejny prom z Bodo do Moskenes przyniósł spektakularne widoki schodzącego do horyzontu słońca, które o tej porze przez całą dobę nie zachodzi.

Dalej trasa prowadziła przez Lofoty, od najdalej na zachód położonego osady rybackiej Å, aż do znanego z krwawej bitwy drugiej wojny światowej – Narviku. Droga przebiega przez górzyste wyspy i tunele, w których można się natknąć na nieoświetlonych rowerzystów. Podróżując wąską i krętą trasą kontynentalną E10 mija się przepiękne piaszczyste plaże rozciągające się pośród tonących w chmurach szczytach gór, sięgających tysiąca metrów. Na nocleg najlepiej zatrzymać się w rorbu – stojących w wodzie na palach chatach. Dawniej dających schronienie rybakom, a obecnie stanowiących jedną z głównych atrakcji turystycznych. Specjalnością Lofotów jest suszony na wietrze dorsz, tzw. sztokfisz. I choć w wielu miejscach na świecie próbowano suszyć ryby w ten sposób nigdzie się to nie udało.

Z Narviku Toyota wyruszyła do celu pierwszego etapu – Tromso, skąd w niedzielę drogą morską wraz z pozostałymi członkami załogi s/y Isfuglen wyprawa ruszy w kierunku wysp Svalbardu.