Jesień made in US

Polub nas na Facebooku

JAK WYGLĄDA POLSKA ZŁOTA JESIEŃ POWSZECHNIE WIADOMO. A AMERYKAŃSKA JESIEŃ? ŻEBY SIĘ PRZEKONAĆ JADĘ W GÓRY BIAŁE W STANIE NEW HAMPSHIRE. JEDZIECIE ZE MNĄ?

Tekst: Magda Czatrowska, TroPiMy.com
Zdjęcia: Przemek Czatrowski, TroPiMy.com

Portland_TroPiMy_01
Latarnia Morska w Portland fot: Przemek Czatrowski, TroPiMy.com

New Hampshire to mały stan położony w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, czyli w Nowej Anglii. Znany jest między innymi z malowniczej trasy widokowej Kancamagus Highway. The Kanc, jak bywa nazywana, przecina Park Krajobrazowy Gór Białych (White Mountains National Forest) prawie dokładnie w poprzek i biegnie z miejscowości Lincoln na zachodzie do Conway na wschodzie. Trasa ma około 90 km długości, ale jej przejechanie zajmie nam cały dzień. A to ze względu na to, że co kilka kilometrów będziemy się zatrzymywać przy punkcie widokowym, starym moście, ścieżce do wodospadu, albo jeziorku, przy którym można spotkać łosie. Jest jesień, więc droga jest szczególnie urokliwa. A dlaczego? Bo lasy w tej części Stanów są głównie liściaste. Z końcem września zaczynają mienić się tysiącem odcieni żółtego, pomarańczowego i czerwonego. Wygląda to przepięknie. Pogoda dopisuje, a słoneczne i bezchmurne niebo sprawia, że przydrożne drzewa mają jeszcze bardziej intensywne barwy.

[nextpage title=”czytaj dalej…”]

Portland_TroPiMy
Latarnia Morska w Portland fot: Przemek Czatrowski, TroPiMy.com

Pierwszy przystanek robimy w tzw. Visitors Centre, czyli punkcie informacyjnym. Zabieramy mapy i próbujemy zdecydować, w których miejscach warto się zatrzymać. Na wszystko nie wystarczy nam czasu! W końcu decydujemy się na krótką wycieczkę do Sabbaday Falls, czyli dwustopniowego wodospadu, który od tysięcy lat wygładza skały. U jego podnóża uformowała się niecka przypominająca niewielki basen.

Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się przy Lower Falls, czyli Niższych Wodospadach. Pomiędzy nimi można skakać ze skały na skałę, a także pozwolić sobie na kąpiel. Woda jednak jest na tyle zimna, że rezygnujemy z tej atrakcji.

Mijamy kolejne zakręty nie zdając sobie sprawy, jakie historie kryją te ziemie. Jeszcze 400 lat temu mieszkały tu liczne plemiona Indian. Stąd wiele nazw okolicznych miejscowości, tras, czy jezior ma indiańskie korzenie. Kancamagus (“Nieustraszony”), od którego nazwę wzięła trasa, był indiańskim wodzem. Jego dziadek Passaconaway (“Syn Niedżwiedzia”) zjednoczył ponad 17 plemion zamieszkujących Nową Anglię w 1627 roku. Kancamagus próbował utrzymać zapoczątkowany przez dziadka pokój pomiędzy Indianami a białymi osadnikami. Jednak w 1690 roku biali konkwistadorzy zmusili Indian zamieszkujących Białe Góry do opuszczenia swoich terenów. Kancamagus poprowadził plemiona na północ New Hampshire, pod granicę z Kanadą. Imię jego dziadka nosi miejscowość, przez którą biegnie Kancamagus Highway.

Rocky Gorge, czyli Skalisty Wąwóz brzmi intrygująco – skręcamy! Okazuje się, że nad wąwozem przewieszony jest most, z którego podziwiamy przelewającą się po skałach kilka metrów niżej wodę. Do przewodnika chowam dwa krwisto-czerwone liście – to zamiast pamiątkowej pocztówki.

Kancamagus jest świetnie utrzymana i intuicyjnie oznaczona. Każde z miejsc wartych zatrzymania jest wyraźnie oznakowane. Co ciekawe, na całej długości drogi nie ma wszechobecnych w USA reklam i billboardów, stacji benzynowych, restauracji, ani hoteli. Szlak nie jest skomercjalizowany i jest to jedna z jego zalet, w szczególności na tle typowej konsumpcyjnej Ameryki.

Jedziemy dalej. Kilka metrów od drogi znajduje się Lily Pond, Liliowy Staw, nad którym podobno można spotkać łosie zamieszkujące te tereny. A punktu widokowego na najwyższym fragmencie trasy, który znajduje się na przełęczy Kancamagus po prostu nie można pominąć. Poniżej rozpościera się barwny dywan utkany z kolorowych liści. Część drzew jest jeszcze zielona, niektóre żółte i pomarańczowe, inne już czerwone i brązowe. Dla samego tego widoku warto było tu przyjechać.

Gdy dojeżdżamy do Conway, jest już grubo po południu. Ostatni przystanek robimy na podziwianie ponad 150-letniego zadaszonego mostu w Albany: Albany Covered Bridge. Most jest drewniany, a zadaszenie miało chronić główną jego konstrukcję przed deszczem i zalegającym śniegiem, który szybko by go zniszczył.

W Conway szybki rzut oka na zegarek i już wiemy, że obiad dzisiaj zjemy na kolację. Przed zachodem słońca musimy zdążyć na Cape Elizabeth! Ruszamy dalej na wschód – aż do wybrzeża. Już po przejechaniu 100 kilometrów jesteśmy nad oceanem. Mijamy Portland, wrócimy tu na kolację. Jedziemy aż na przylądek Elżbiety, żeby przy zachodzie słońca podziwiać latarnię morską Portland Headlight. Wydaje się znajoma? Bardzo możliwe. To jedna z najbardziej popularnych “pocztówkowych” latarni, często występuje jako motyw układanek typu puzzle, albo tapet na pulpit. Pierwszy raz zabłysnęła w 1791 roku i działa do tej pory, choć obecnie w dużo mniej romantyczny sposób, czyli automatycznie. W ostatniej chwili, ale zdążyliśmy! Latarnię otacza skaliste wybrzeże, co jeszcze dodaje jej uroku. A otaczające ją budynki z czerwonymi dachami dopełniają liryczny obraz. Widok latarni w ostatnich promieniach słońca i przy szumie oceanu jest idealnym zakończeniem tego pełnego wrażeń dnia.

Frank Sinatra śpiewał, że jesień zamienia liście w płomienie. Jeśli tak, to jesień w Nowej Anglii to wielkie szalone płonące ognisko. Warto chociaż raz zapatrzeć się w jego intensywny blask.

lower-falls_TroPiMy
Kancamagus Highway fot.: Przemek Czatrowski, TroPiMy.com
kancamagus_TroPiMy_01
Kancamagus Highway fot.: Przemek Czatrowski, TroPiMy.com
kancamagus_TroPiMy
Kancamagus Highway fot.: Przemek Czatrowski, TroPiMy.com

VQ_03_2014_jesień-USAArtykuł ukazał się w internetowym magazynie dla kobiet
VERONIQUE 03/2014.