Polub nas na Facebooku

Weronika Dębowska: 1 lutego swoją premierę miała Twoja druga książka, nosząca ten sam tytuł, co Twoje warsztaty dla kobiet – „Codziennie pewna siebie”. Jaka jest Twoja definicja pewności siebie?

fot. Tatiana Pałucka, stylizacja Katarzyna Gruk, http://www.twojasesja.biz
fot. Tatiana Pałucka, stylizacja Katarzyna Gruk, http://www.twojasesja.biz

Patrycja Załug: W naszej kulturze pewność siebie często kojarzona jest z przebojowością i przesadnym poczuciem własnej wartości. Dla mnie pewność siebie jest umiejętnością bycia w kontakcie z samą sobą. Jeśli czujesz, czego potrzebujesz i zgadzasz się na to, masz naturalną siłę przekonywania.

Wyobraź sobie sytuację, kiedy kobieta czuje potrzebę porozmawiania z partnerem o czymś, co przeszkadza jej w ich związku. Jeśli w tę rozmowę wchodzi z niepewnością, waha się, czy ona w ogóle ma prawo o tym rozmawiać, czy sobie czegoś nie wymyśliła, to jak ten mężczyzna to odbierze? A kiedy kobieta naprawdę to czuje, to dostaje takiej siły i pewności siebie, jaką ma matka, gdy ktoś zagraża jej dziecku – nie ma cienia wahania. Tego rodzaju siła i pewność siebie rodzi się w środku, z kontaktu z sobą na bardzo głębokim poziomie. Wtedy to widać na zewnątrz – widać, że jest silna i świadoma siebie, czuje swoją wartość, a jednocześnie jest promienna, kobieca, delikatna i miękka.

Od jak dawna zajmujesz się kobiecą pewnością siebie?

Od siedmiu lat. Przez moje warsztaty przewinęło się ponad dwa tysiące kobiet, dzięki temu, oprócz wiedzy, mam duże doświadczenie w kwestii kobiecej pewności siebie. Najpierw proces budowania pewności siebie przeżyłam na sobie, a potem razem z tymi wszystkimi kobietami.

Wiele z nas ma problem z pewnością siebie?

Podczas warsztatów zauważyłam, że niepewność siebie kobiet ma różne oblicza. Około 90% pań, które spotykam ma problem z samoakceptacją i poczuciem własnej wartości. Wiele z nas za dużo od siebie wymaga, nie jest z siebie zadowolonych, nie docenia się lub nie wierzy we własne możliwości.

Z czego to wynika?

Z miłości warunkowej, jaką obdarzono nas w dzieciństwie. Każdy z nas tego doświadczył. To przejawia się nawet w drobnych rzeczach. Ile było takich sytuacji, kiedy nie chciałaś siadać wujkowi na kolanach albo dać cioci buziaka, a od mamy usłyszałaś: przestań, co ty wymyślasz?! Dla dziecka to nauka, że nie należy kierować się naturalnymi impulsami i chęciami. Takie przekonanie pozostaje nawet w dorosłym życiu. Przykładowo, kiedy kobieta nie ma ochoty kochać się z mężem, to wmawia sobie, że przecież powinna chcieć. Z pokolenia na pokolenie wychowujemy się w braku prawdziwie bezwarunkowej miłości.

Czyli winni są rodzice?

Nie mam pretensji do swoich rodziców i kobietom, z którymi rozmawiam, też mówię, że to nie jest wina ich rodziców. Każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Nasi rodzice po prostu nie umieli inaczej,  bo sami nie mieli dobrych wzorców. Nikt im nie pokazał, jak to jest, tak całkowicie akceptować drugą osobę, że nie ma nic złego w tym, żeby podążać za tym, co w nas naturalne.