Jerozolima na styku całego świata

Polub nas na Facebooku

WYJAZD DO IZRAELA PRZYTRAFIŁ MI SIĘ NIEJAKO PRZEZ PRZYPADEK, PONIEWAŻ NIGDY NIE BYŁAM SAMA Z SIEBIE ZAINTERESOWANA ZWIEDZANIEM AKURAT TEGO KRAJU. OKAZAŁO SIĘ JEDNAK, ŻE MAM OKAZJĘ ODWIEDZIĆ ZNAJOMĄ ODBYWAJĄCĄ WŁAŚNIE TAM PRAKTYKI, TOTEŻ, PRZEŁAMUJĄC SWOJE WYOBRAŻENIE O TYM, ŻE JEST TO PUSTYNNY, PUSTY KRAJ PEŁEN ANTYCZNYCH RUIN I STRAGANÓW Z RÓŻAŃCAMI, POSTANOWIŁAM POJECHAĆ. NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, JAK WIELE MNIE TAM CZEKA WSPANIAŁYCH I NIEZWYKŁYCH PRZEŻYĆ.
tekst: Katarzyna Martynuska
zdjęcia: Adam Kubiś/Internet

jerozolima

Gdzie ja się znalazłam?
Jednym z najciekawszych miast Izraela jest oczywiście Jerozolima. W niej zresztą przyszło mi spędzić najwięcej czasu, w gościnie u znajomej. Z polskiej perspektywy jest to przede wszystkim wymarzona i dość dokładnie wyobrażona „Ziemia Święta” i w zasadzie dużo w tym racji. Jednak niewielu Polaków zdaje sobie chyba sprawę z tego, że Stare Miasto, z najważniejszymi dla chrześcijan z całego świata zabytkami z czasów Chrystusa – Bazyliką Grobu czy Drogą Krzyżową – to jedynie znikomy ułamek dość sporego miasta, które żyje swoim własnym życiem i nie jest to bynajmniej życie chrześcijan. Wyobrażenia o owej „Ziemi Świętej” tylko w niewielkiej części pokrywają się z tym, co można zastać na miejscu. Przede wszystkim należy skonfrontować się z faktem, że wielka historia chrześcijaństwa, która do tej pory w mojej głowie determinowała wygląd i życie Jerozolimy, to jedynie ułamek „wielkiej historii ludzkości”, jaka rozgrywała się w tym prastarym mieście.

Różne oczywiste rzeczy stały się nagle zupełnie nieważne lub nieistniejące. Zaraz obok Bazyliki Grobu Pańskiego stoi meczet, którego wieża zdaje się górować nad wieżą kościoła będącego częścią dość skromnej dzielnicy chrześcijańskiej na Starym Mieście. Życie codzienne tętni głównie w części arabskiej, natomiast religijne – w żydowskiej, przy Ścianie Płaczu i na muzułmańskim Wzgórzu Świątynnym (tym, na którym stoją meczety Al Aqsa i najbardziej charakterystyczna dla panoramy Jerozolimy Kopuła Skały pokryta złotem). Ze zdziwieniem odkryłam więc, że wcale nie znajduję się w pewnego rodzaju replice Rzymu, gdzie Bazylia św. Piotra po prostu góruje nad resztą miasta i wyznacza jego charakter oraz styl, sąsiadując z zabytkami starorzymskimi, jako w pewien sposób jedynie poprzedzającymi chrześcijańskie. W starej Jerozolimie byłam po prostu jedną z wielu tłumnie odwiedzających swoje świątynie. W samej Bazylice również spotkało mnie kolejne zaskoczenie – że jest ona wspólnym dobrem wielu religii – prawosławnych, Koptów, Katolików, Ormian, Etiopczyków i Syryjczyków. Nie łączy nas nawet, tak bardzo jednocząca w innych wypadkach, postać Papieża – zwierzchnika tylko Katolików! O naszej polskiej dumie – Karolu Wojtyle – nikt tu nawet nie słyszał! To doświadczenie było jednym z ważniejszych dla mnie; w dobie powszechnego przekonania o tym, że świat to globalna wioska i że wszystko jest tak bardzo do siebie podobne, na nowo odkryłam, że nawet wyznawcy chrześcijaństwa potrafią być dla mnie równie obcy, jak muzułmanie czy żydzi.

Na styku całego świata 
Opuszczając Stare Miasto przeżyłam kolejne zaskoczenie. Jerozolima to zdecydowanie miasto żydowsko – arabskie. Rzeczywiście – Izraelczycy urządzili swoją część miasta po europejsku – czyste chodniki, tramwaje, księgarnie, restauracje, pasaże handlowe, hotele. Na zachodzie miasta wielkie budowle współczesnego Izraela – mocno strzeżony gmach rządu – Knessetu oraz gigantyczny i nowoczesny budynek Muzeum Izraela. Różne dzielnice mieszkaniowe, jedne nieco starsze, inne nowsze, wszystkie jednak wybudowane z białego kamienia i raczej zadbane. Nie brakuje w Jerozolimie też mieszkań Palestyńczyków, których dzielnice z kolei wyglądają biednie i wciąż są obiektem działań miasta zmierzających do ich wyburzenia. Jest jeszcze inny aspekt Jerozolimy – dzielnice ortodoksyjnych żydów, którzy niechętni są jakimkolwiek gościom i wizytom z zewnątrz. Aczkolwiek objęte administracją Jerozolimy, zdają się żyć własnym życiem. Niestety z daleka (bałam się wejść w ich obręb), da się zauważyć, że jest są to obszary raczej zaśmiecone i oderwane od reszty miasta.

Spacerując po Jerozolimie odkryłam wiele wspaniałych zakamarków i miejsc, zarówno studencką kawiarnię czynną do 1 w nocy z bezprzewodowym Internetem i świetną latte, jak i jadłodajnię z Etiopskim jedzeniem, wspaniałą hummusownię i falafela, jak i włoską knajpkę. Jako państwo bowiem, Izrael jest niezwykłym przykładem, ponieważ powstając nie miał własnych obywateli. Zjechali się oni z całego świata, złączeni religią żydowską, a rozdzieleni wszystkim innym – językiem, kulturą, wyglądem. To wspaniałe, że „kuchnia izraelska” to w jakimś sensie kuchnia całego świata – przywieziona przez nowych obywateli ze wszystkich jego zakątków. Dzięki tej różnorodności etnicznej i kulturowej, w żydowskiej części miasta zawsze czułam się jak „u siebie”, bo nikt nie mógł „na pierwszy rzut oka” ocenić, czy jestem stąd, czy nie.

Ciemniejsza strona
Zwiedzanie Betlejem, miejsca urodzin Jezusa, było kolejnym doświadczeniem zmieniającym moją perspektywę spojrzenia na „Ziemię Świętą”. Chociaż oddalone jedynie o 8 km od Jerozolimy, leży już na terenie Autonomii Palestyńskiej, co przez Izrael traktowane jest jako terytorium obce. Z jerozolimskiego dworca autobusowego busikiem jedzie się zaledwie kilkanaście minut, jednak miasteczko oddzielone jest od przedmieść Jerozolimy wielkim, szarym murem, przez który przejście wygląda jak odprawa graniczna – trzeba mieć paszport i gotowość do okazania zawartości bagażu. Betlejem jest miasteczkiem arabskim, co widać zarówno po ciemnej karnacji mieszkańców jak i typowym, arabskim odzieniem kobiet, zasłaniających włosy chustami i chodzących po mieście w płaszczach sięgających ziemi nawet w największe upały. Dotarcie do Bazyliki Narodzenia Pańskiego nie jest łatwe dla osoby znajdującej się w mieście po raz pierwszy. Sama budowla wyróżnia się chyba właśnie tym, że wygląda tak niepozornie, jak to tylko możliwe. Jest jednym z najmniej reprezentacyjnych obiektów placu, przy którym stoi. W Wigilię Bożego Narodzenia z Jerozolimy chrześcijanie udają się na piechotę do Betlejem w modlitewnej pielgrzymce, jednak nastrój tamtych obchodów jest zupełnie inny, niż polskiego Bożego Narodzenia. Przede wszystkim ani 25 grudnia, ani inne dni nie są w Izraelu wolne od pracy, ponieważ nie jest to przecież święto żydowskie. Wokół zgiełk normalnego dnia pracy, pustynia i czasem trochę deszczu. Aby móc świętować, chrześcijanie muszą wziąć sobie dzień lub dwa urlopu. W tym małym miasteczku opodal Jerozolimy „u siebie” nie mogą czuć się ani jego mieszkańcy – głównie ludność arabska – ani przybywający do swojej świątyni chrześcijanie.

Niezwykłe odkrycia
Możliwość zwiedzenia Jerozolimy „od podszewki” była dla mnie, mieszkanki niemal czysto katolickiego kraju, wyjątkowym doświadczeniem. Żałuję, że podobne przeżycia nie są z reguły udziałem członków wycieczek biur pielgrzymkowych, którym oferuje się jedynie zwiedzanie zabytków związanych z chrześcijaństwem, utwierdzając ich poniekąd w przekonaniu, że jest to na tych ziemiach najważniejsze i główne wyznanie. A wydaje się, że szczególnie krajanom papieża Polaka przydałoby się ukazanie nieco innej perspektywy i proporcji. Być może pomogły by one nam w nabraniu dystansu do własnych spraw.

Dobrze wiedzieć:

  • Obowiązująca waluta to nowa izraelska szekla (NIS), która jest mniej więcej równowarta złotówce (1:0,92). Ceny w Izraelu są jednak około 2-3 razy wyższey od polskich (za butelkę 2l mleka płaciłam 12 NIS).
  • Zarówno po Jerozolimie jak i Betlejem najlepiej poruszać się pieszo. Jerozolima przypomina mi rozmiarami nasz Kraków – w centrum wszędzie jest blisko. Jeśli udajemy się do dalszej dzielnicy warto skorzystać z komunikacji miejskiej, która latem jest przyjemnie klimatyzowana.
  • W części arabskiej Jerozolimy turystki powinny ubierać się odpowiednio – zakryć dekolty, ramiona, kolana,a także głowę. Warto założyć ciemne okulary. W dzielnicach ortodoksyjnych zwiedzający raczej nie są mile widziani, jeśli już – muszą być ubrani zgodnie z obowiązująymi w nich zasadami.
  • Koniecznie należy skosztować falafela – małego kotlecika z mielonej cieciorki smażonego w głębokim oleju ze świeżą pietruszką. Za 20-25 szekli dostaniemy miskę hummusu – pasty z cieciorki i sezamu z oliwą, dwie ciepłe pity, talerz suro wych warzyw i miseczkę z falafelem.